Nowa funkcja wychowawcy klasy,
którą pełnię od paru dni to nie jest jednak bułka z masłem.
Z młodymi są same problemy. Dopiero co zaczął się rok szkolny, a ta zgraja chce już wycieczki. Gdy trzymani są w granicach muru szkolnego to daję sobie z nimi jeszcze jakoś radę, ale jakby tak wypuścić to plemię na wolność?? Póki co staram się o tym nie myśleć.
Z młodymi są same problemy. Dopiero co zaczął się rok szkolny, a ta zgraja chce już wycieczki. Gdy trzymani są w granicach muru szkolnego to daję sobie z nimi jeszcze jakoś radę, ale jakby tak wypuścić to plemię na wolność?? Póki co staram się o tym nie myśleć.
Bardziej istotną informacją jest
to, że szkoła zatrudniła nową nauczycielkę. Widziałem ją dziś na korytarzu.
Ładna. Bardzo ładna. Używając gwary moich uczniów powiedziałbym – „lala
konkret, takie owale, że aż namiot się otwiera”. Nie wiem nawet jak jej na imię.
Nie wiem też czego uczy. Jest zgrabną blondynką. Co tu dużo mówić. „Lala
konkret!”
14 września. Środa.
Przebywając w pokoju
nauczycielskim zauważam jasnowłosą piękność. Postanawiam, że do niej podejdę i
przedstawię się. Jestem nieśmiałym mężczyzną. Typ wrażliwego romantyka z
gitarą. To już najwyższy czas wziąć się w końcu w garść, spiąć dupę i zacząć
szukać sobie partnerki na życie. Polowanie uważam za otwarte. Uderzyłem więc
śmiałym krokiem, na wdechu. Wyprostowana pozycja ciała, klatka wysunięta do przodu,
uśmiech mówiący nie mniej, nie więcej tylko - jestem fajnym facetem. Podchodzę
więc i zaczynam.
- Dzień dobry, jestem Patryk,
uczę tu informatyki.
Zamiast kontynuować dobrze zaczętą
rozmowę nagle zawieszam się jak Windows 95 i zapada niewskazana cisza. Nie wiem
czy przewinąć szpulki i cofnąć się do samego początku czy może zrobić jakiś niespodziewany
zwrot akcji i rzutem na taśmę powiedzieć jej coś w stylu - jest pani piękna jak
słoneczniki Van Gogh’a! Nie ma jednak chyba nic gorszego niż komplementować
kobietę mówiąc jej, że jest do czegoś lub kogoś podobna, bo każda pragnie być
przecież wyjątkowa. Słoneczniki więc odpadają. Młoda nauczycielka widząc niepewność
oraz mój dziwny wyraz twarzy popatrzyła na mnie jak na abstrakcyjny obraz w galerii
sztuki. I tak też się czułem. Jak pojęcie oderwane od rzeczywistości. Na domiar
złego zaczerwieniłem się. Zawsze czuję, gdy mam na policzkach rumieńce. Przerywając
jakoś akt milczenia dodałem:
-
Jeśli szukałaby pani jakiejś sali, chętnie pomogę!
- Dziękuję, ale po co ten wersal? Zbędne konwenanse. Majka jestem. Mówmy sobie
na ty!
Uwielbiam bezpośrednie osoby. Pewnego
razu w analogicznej sytuacji zaproponowałem kobiecie przejście na ty wyciągając
jako pierwszy dłoń w jej kierunku. W odpowiedzi dostałem do ręki słuchawkę od telefonu,
który stał tuż obok niej na biurku. Dziś już wiem, że w tych sprawach
inicjatywa wychodzi zawsze od płci pięknej.
- Uczę polskiego. To mój pierwszy
dzień - dodała po chwili podając mi pewnym ruchem swoją delikatną dłoń.
To było najdłuższe 30 sekund mojego
życia. O rety! Spieprzyłem to jak nie wiem co! Jak to się dzieje, że zawsze,
gdy zaczynam rozmowę z kobietą, która mi się podoba to zapominam języka w gębie,
choć na chwilę przed jestem bohaterem. Jako nastolatek siedziałem za dużo przed
komputerem. Wolałem Tetrisa od randek no to teraz mam!
Liczba nowych słówek, których
nauczyła mnie dziś młodzież: jedno. Migacze - piersi kobiece.
Majka, nauczycielka polskiego. Ona
to ma dopiero migacze. Ale bym sobie włączył kierunkowskaz!
Dostałem wezwanie do pokoju
nauczycielskiego. Otrzymałem podwyżkę, a właściwie dodatek funkcyjny za bycie
wychowawcą klasy. Nareszcie - pomyślałem! Kwota 80 zł sprowadziła mnie jednak
szybko na ziemię. Myślałem o zaproszeniu paru znajomych na oblewanie tego
sukcesu, ale szkoda było mi wydawać cały dodatek na butelkę wódki i zakąskę. Szkoda,
bo byłaby okazja pobić rekord procentowy, a tak alkomat będzie czekał na inną
okazję.
19 września. Poniedziałek.
Blond piękność minęła mnie na
korytarzu. Uśmiechnęła się do mnie. Oduśmiechnąłem się. To dobry znak. Ludzie
nie szczerzą do siebie zębów ot tak, bez powodu, a już na pewno nie kobiety.
Młodzież coraz częściej domaga
się wycieczki. Przyparli mnie do muru. Zaszantażowali, że jeśli nie pojedziemy
na początku października to wyląduję na latającym dywanie u dyrektora.
Wieczorem wpadłem na genialny
pomysł połączenia przyjemnego z pożytecznym. Tradycją jest, że na każdą
wycieczkę szkolną jedzie co najmniej dwóch opiekunów. Mógłbym więc zabrać ze
sobą Maję. Byłaby świetna okazja do bliższego poznania się.
Następnego dnia rano zgłosiłem swoją
chęć zorganizowania wyjazdu. Uzyskałem nawet wstępną zgodę dyrektora. Zaproponowałem
Zakopane na co jednogłośnie zgodziła się cała klasa. Jesień to doskonała pora
na górskie wędrówki. Przede mną teraz najtrudniejsze zadanie. Rozmowa z Mają. W
tym celu zostałem na jednej z długich przerw w pokoju nauczycielskim zwanym w
pewnych kręgach pokojem zwierzeń. Widząc swój cel siedzący przy stoliku zacząłem
skradać się do niego jak myśliwy do lisa. W końcu zacząłem.
- Dzień dobry. Czy już się u nas
zaklimatyzowałaś?
-
Cześć Patryku - odpowiedziała miłym głosem.
Chyba mam syndrom bycia zbyt miłym
gościem przez co prawdopodobnie jestem dziś singlem. Kobiety nie lubią grzecznych,
za to szaleją za niegrzecznymi chłopcami. Powinienem więc podejść, trzepnąć
dziennikiem o stół, coś po drodze przewrócić i wykrzyczeć jej prosto w twarz - bierz
mnie, bo zaraz spłonę!!!
- Mam dla ciebie propozycję. Na
początku października wybieram się ze swoją klasą na wycieczkę i potrzebuję
jednej osoby do pomocy. Pomyślałem o tobie - mówiąc to spojrzałem jej w twarz w oczekiwaniu na to, że
jednak się zgodzi.
- A jaka jest ta twoja klasa? Powiedz
o niej parę słów - zapytała z zainteresowaniem.
- Spokojni, dobrze ułożeni, bez
młodzieńczego buntu, bez nałogów. Uwielbiają język polski - podkreśliłem.
Czytają mnóstwo książek. W końcu to humanistyczna klasa. Na pewno znalazłabyś z
nimi wspólny język.
- Naprawdę? Nie mają w sobie
buntu? To nuda! Już ja im pokażę bunt! Jadę!
Mówisz poważnie czy żartujesz?
- Oczywiście, że poważnie. Będzie
super!
- Mamy też jeden azjatycki
egzemplarz - dodałem. Jedna z dziewczynek jest z Japonii, Chin, może to nawet Wietnam lub Korea. Nikt do końca
tego nie wie. Ma na imię Aiko, ale spokojnie. W tej rodzinie podobno to ojciec
jest skośnooki, a matka Polka. A tak poza tym to wszyscy normalni. Więc tak jak
ci powiedziałem to poukładana klasa. Nie powinno być z nimi żadnych problemów.
- Dobrze! Więc jedziemy! Ale oni
na pewno są tacy jak mówisz?
- Absolutnie tak!
Postanowienie - od jutra nie kłamię.
Zastanawiam się czasem jak to się
dzieje, że mimo różnicy wieku ludzie potrafią się sobą zainteresować na tyle
poważnie by się w sobie zadurzyć.
Zakochała się we mnie uczennica!
Chyba. To widać tak jakby. Ciągle na mnie patrzy, zerka, podgląda, przygląda. Cały
czas się do mnie śmieje i puszcza zalotne oczka. Ostatnio położyła mi na biurku
karteczkę z napisem: „Ma pan świetny sweter”. Zawsze marzyłem o młodszej żonie,
ale nie o siedemnastoletniej. Duża różnica wieku między partnerami może, lecz
nie musi być problemem, ale ona przecież nie tak dawno przestała sikać w
pampersy. Chyba dam jej kosza!
A na imię jej Andżelika.
witaj, dziękuję za odwiedziny i pytam z ogromną ciekawością - jakim cudem trafiłeś na mój blog?
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami - Klarka
Bardzo wciąga ten dziennik. Czekam na następne relacje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
...taka historia długa a ja wciąż o tych uszach jeszcze myślę:)) pozdrawiam:)) miło się Ciebie czyta:))
OdpowiedzUsuńurmila.blog.pl
Bardzo dziękuje za odwiedziny u mnie.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak do mnie trafiłeś.
Miło się Ciebie czyta, będę zaglądała :)
Pozdrawiam
www.wkazdymrazie.piszecomysle.pl
OdpowiedzUsuń..ladna proza.
zegarowa.blog.pl